Z dzienników, part I.

Z dzienników... czyich? "Przyszłą - niedoszłą" była podobno Gosia, ale ona zdecydowanie zmieniła znaczenie tych określeń. Podskoczyły o kilka rang w górę przez te 3 lata. A więc kogo te dzienniki? Przybocznej-która-przejmie-drużynę-za-chwilę-i-nic-z-tego-nie-wyszło? Mniejsza o nazwę. Miałam taki shiz, że czasami siadałam i pisałam, tak jak teraz tu. Fragmenty pierwszego zapisanego tekstu, z dnia 1. stycznia 2009:

"W tej sytuacji nie mam nic do ukrycia - sprawa jest trudna i to niesamowicie. Nawet gdyby nie wielopłaszczyznowość potrzeb i przekonań, to mnogość negatywnych doświadczeń z przeszłości nie ułatwia sprawy. Jak nazwać stan, który w lepszym lub gorszy wydaniu trwa nieprzerwanie od... pół roku? roku?

Dziś dokładnie nie wiem gdzie umieścić "punkt zapalny" (choć bardziej na miejscu byłoby napisać "punkt wygaśnięcia"). Czy był to pierwszy, czy drugi nieudany nabór? Spotkanie Rady Drużyny z którego wyszliśmy z głowami pełnymi pomysłów, ale słowo "porażka" czasem świtało z tyłu głowy. Moze w końcu, choć przewrotnie, był to ostatni obóz Drużyny, który był niezapomniana przygodą, ale czy był... harcerski?


Mogłabym
wrócić do ekscesów "pierwszej kadencji", które do dziś wyżerają (a raczej robią to ich skutki pośrednie i bezpośrednie) chęci i zapał młodej kadry, ale... Nie było mnie we wszystkich tych historycznych sytuacjach. (...)


Dziś, gdy jestem gotowa na to, by kreować przyszłość, wszystko powyższe daje o sobie znać ze zdwojona siłą.(...)

ps. Gdyby mi ktoś miesiąc temu powiedział, że będzie tak ciężko, to wyśmiałabym. W twarz."


Szkoda, ze stosunkowo szybko przestałam pisać.

0 komentarze: