StraightforwarD

Zastanawialiście się kiedyś jakie to uczucie znać dokładne współrzędne punktu u celu swojej drogi i... zejść ze szlaku? Uznać, że można łatwiej, szybciej. Albo wręcz przeciwnie - położyć plecak na środku i usiąść na nim.
Jak ktoś mnie zapytał gdzie teraz jestem, to zaskoczyła mnie stosowność tego pytania. Nie gdzie chcę być tylko gdzie jestem. Od lat wielu tworzy już Kasikowa głowa tysiące możliwych lub mniej scenariuszy, ale chyba nie zauważylam momentu, w którym uzbroiłam się w całkiem niezły, ten pod tytułem "Jedyny Najlepszy". Wiem co chcę studiować, co robić w czasie ich trwania, wiem co chcę robić po nich. Wiem co zdam na maturze i co zrobię w maturalne wakacje.
Ale gdzie do cholery mój scenariusz pt. "Harcerstwo"?! Zgubił się kilka miesięcy temu. Albo... spłonął. Otacza mnie tylu niesamowitych ludzi, tak się cieszę mając ich przy boku, tylko świadomość tego, że sama sobie jestem teraz szefem, wykonawcą i doradcą zupełnie mnie rozprasza. JA muszę przemyśleć, JA muszę zdecydować i JA muszę wybrać. Nie ma MY, nie ma NAS. Nie w tej sytuacji... Ironia losu, bo jeszcze nigdy nie byłam tak sama i jednocześnie tak zależna od innych.
Majowe Roztocze jest moim wybawieniem w tej sytuacji, tzn I hope so. Czekam...

KDGSwP

No i się skończyło... Zawsze dopada mnie taka sentymentalna nuta, kiedy wiem, ze coś już się więcej nie powtórzy. Granatowy Szlak 2009 przy obrzędowym ognisku, modrzewiu i chińśkim lampionie stracił rację bytu. Po dwóch miesiącach pracy, zabawy, wyzwań i emocji staneliśmy po raz sotatni w kręgu aby z czternastki fantastycznych uczestników stać się... czternastką fantastycznych znajomych, towarzyszy wędrówki okazjonalnej czy jeszcze masa innych, równie patetycznych określeń;) No i inna kwestia - z tego grona wyszło dziewięciu potencjalnych drużynowych Hufca Lublin. Kto zalozy lub przejmie druzyne? Kto odlozy mundur do szafy?
Dzięki za dobre słowa, bliskim za zainteresowanie. Zbytniego uzewnętrzniania się na blogu nie lubię, więc jeśli ktoś wciąz ciekawy wrazen to zapraszam osobiście:)
ps. Kasik włączą mode "mobilizacja przyszłościowa". Jak znalazłam mały odsetek ksiązek, które chciałabym mieć to... się załamałam. Skąd ja mam mieć na to wszystko kasę?! Zamieszczam więc swoją małą Listę Życzeń, jak będziecie mi chcieli kupować głupoty to pamiętajcie o niej;)

Organ decyzyjny (?)

Ostatni pył walki po Grze Lubelskiej już dawno opadł, poświęciłam kilka chwil (główni nocy:) na aktywny odpoczynek i... Znów mam nową siłę na działanie.

Na szczęście w moim harcerzowaniu jest jeszcze wiele nowości przede mną. Opiekunem próby na stopień to ja nie byłam jeszcze nigdy. I to jakim opiekunem! Na samarytankę:) Aż się cieszę w środku, gdy widzę jak ludzie sami odkrywają swoje możliwości. O których - niestety - nie zawsze mieli pojęcie wcześniej. Kiedy w próbie widzą tą niepowtarzalną możliwość nadania sobie kierunku i zmierzania zgodnie z nim do swojego "wymarzonego" celu. Dzięki temu, że miałam bardzo różnych opiekunów, wiem czego chcę unikać i wiem jakim opiekunem chcę być ja. I wierzę w to, że uda się zbudować Dom...

Co do tematu i organu decyzyjnego, to stety albo niestety tak się właśnie czuję. Masa decyzji, które muszę podjąć i konsekwencje, z którymi kiedyś będę musiała się policzyć. Czasem bardzo chcę czuć oddech na ramieniu, wtedy wszystko wydaje się prostsze. Choć wyważyć wszystko muszę ja sama... Bo Wczoraj i Dziś to dwie zupełnie odległe sprawy, ale mając je w pamięci muszę zadbać o swoje Jutro.

ps. Dziś już trochę zadbałam o jutro... Zmagania z granatowym, instruktorskim (dżizas, to słowo powinno mieć tysiąc zamienników, bo czasem brzmi tak pretensjonalnie!) szlakiem czas zacząć!