Last days.

Do harcerskiego blogowania czas powrócić. Może trochę w przypływie mody, ale najbardziej ze względu na sytuację - masę wyborów do podjęcia. Trzeba na nowo odnaleźć się w schematach, które pozornie znało się i stosowało od lat. Wszystko jest logiczne i poukładane, jednak emocji czasami nie da się oszukać...

Prosta sytuacja. Wielka, ale rodząca się dopiero siła, która niewątpliwie potrzebuje wsparcia, żeby działać. Ja tak w głębi duszy chcę powiedzieć "popieram! to dla mnie ważne!" a niestety przez głowę przechodzą mi tylko myśli typu "kurczę, dlaczego to nie ja...". Nie stawiam się w sytuacji kogoś, kto może wiele pomóc, bo nie mam ani więcej doświadczenia, ani wiedzy. Stawiam się w danej konkretnej sytuacji - której jeszcze parę chwil temu miałam być bohaterem. A teraz patrzę tylko z boku na jej przebieg i całe zamieszanie (bardzo pozytywnego) instruktorskiego wsparcia. I szczerze? Nigdy nie sądziłam, że tak bardzo będę w środku czuła, że chcę być drużynową. Kreować, dawać, i odpowiadać. Z drugiej strony jestem zupełnie świadoma tego, że teraz nią nie zostanę. Moim "kurczę, dlaczego to nie ja..." nie wyrażam pretensji do pierwszego pokolenia ale raczej taką cichą, sentymentalną chętkę... Rozumiem, naprawdę.

Mimo wszystko nie chcę stać z boku i w miejscu. Zaczynam dojrzewać do pewnych decyzji, które na szczęście mają poparcie ludzi, którzy wiele dla mnie znaczą. Jak to powiedziała: "To jest najlepszy moment..." I ja w to wierzę. Chyba czas zacząć nową ścieżkę! Generalnie rozwojowo, to szkoda tylko, że marzec jest taki krótki a dzieje się wtedy tyle... A ja to wszystko chciałabym "zaliczyć"! ;)

ps. Tak bardzo chcę znów czuć się gdzieś "U Siebie"...

0 komentarze: